New York, New York !!!

Witajcie serdecznie po krótkiej przerwie. Przepraszamy za brak kontaktu przez ostatnie dni, ale zwiedzić to miasto w dwa i pół dnia to nie lada wyzwanie, więc wracaliśmy późno i jedyne o czym myśleliśmy to łóżko 🙂 Obiecany post o dwóch wyjątkowych miejscach, które odwiedziliśmy w drodze na wschodnie wybrzeże, pojawi się już jutro, a dziś trochę o tym co u nas obecnie…

W sobotę wstaliśmy wcześnie rano, żeby jak najszybciej udać się do Nowego Jorku.

Kiedy dotarliśmy na Manhattan przejeżdżając tunelem pod rzeką Hudson byliśmy przygotowani na najgorsze.

Po Chicago, Los Angeles i Las Vegas nie spodziewaliśmy się zobaczyć zbyt wiele pozytywnych akcentów…i tu pierwsze zaskoczenie, gdyż sam Manhattan jest zupełnie inny niż miasta, w których dotychczas gościliśmy. Dużo bardziej przyjaźni i pomocni ludzie, nie ma śmieciowisk na każdym rogu, zapachy też znośne, a co kilkadziesiąt metrów widać policję. Z lekkim zaskoczeniem i radością, ruszyliśmy na podbój tego miasta.

Od razu rzuciły nam się w oczy słynne yellow cab, które niestety nie są już takie fajne jak w latach ’90 😦

Pierwsze kilkadziesiąt minut spędziliśmy przechadzając się po Central Parku, gdzie tysiące ludzi spaceruje, biega, wyprowadza psy, jeździ na rowerze, ma spotkania rodzinne, wspólne gry zespołowe, organizuje pikniki, a nawet widzieliśmy przygotowanie do ceremonii ślubu.

Po jakimś czasie dotarliśmy do pierwszego punktu na naszej trasie czyli Muzeum Historii Naturalnej. Kto oglądał film „Noc w muzeum” z Benem Stiller wie co to za miejsce 🙂 Zawarta jest tu w pigułce cała historia planety ziemia, ludzkości, wszechświata, z podziałem na kontynenty i w bardzo realistyczny sposób przygotowane eksponaty znajdujące się. Polecamy to miejsce szczerze każdemu kto wybiera się do Nowego Jorku. A jak tam jest zobaczcie sami…

W muzeum mieliśmy spędzić do dwóch godzin, a spędziliśmy ze cztery, a i tak wiele rzeczy tylko pobieżnie zobaczyliśmy.

Po wyjściu udaliśmy się na piknik do Central Park,

a następnie nowojorskim metrem udaliśmy się na Broadway

Jak wyglądają dzieci, które właśnie sobie uświadomiły, że grają w ich ulubioną grę właśnie w miejscu gdzie się dzieje akcja czyli SUBWAY SURF 🙂

i słynny Times Square.

Tutaj kolejna miła niespodzianka, ponieważ okazało się, że właśnie dzisiaj przez cały dzień na samym środku tego wielkiego placu gdzie codziennie przechodzą setki tysięcy ludzi ma miejsce ewangelizacja i uwielbienie Boga przez NYC Church. Zespoły uwielbienia, które co jakiś czas się wymieniają i ludzie, dający świadectwa przez mikrofon o tym jak Bóg mocno przemienił ich życie i zagościł na dobre w ich sercach. Byliśmy bardzo poruszeni całą tą atmosferą, więc usiedliśmy na schodach i ze łzami w oczach patrzyliśmy na to wszystko się tam działo. To było niesamowite doświadczenie.

Szczerze musimy powiedzieć, że cały ten klimat Times Square był wyjątkowy. Tysiące ludzi, wszędzie neony, świecące reklamy, blibordy, banery, telebimy, pełna paleta wzorów i kolorów, a po środku tego wszystkiego grupa ludzi, która opowiada jak dobry jest Jezus. Nie da się zbytnio opisać tego co mieliśmy w sercu, więc może zdjęcia chociaż trochę to opiszą.

Po kilkudziesięciu minutach tam spędzonych, kilku sklepach odwiedzonych ruszyliśmy dalej w kierunku Empire State Building, jednak gdy okazało się, że jest tam tak dużo ludzi, że przejście kilkudziesięciu metrów zajmuje kilkanaście minut, stwierdziliśmy, że pora wracać i resztę zobaczymy kolejnego dnia.

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy na Times Square, gdzie wraz z Jasiem zatańczyliśmy (filmik dostępny na profilu małżeństwo w drodze na facebooku)

Niedzielę rozpoczęliśmy od wizyty w Kościele p.w. Św. Franciszki de Chantal , gdzie mieliśmy przyjemność głosić świadectwo naszego nawrócenia oraz opowiedzieć jak Bóg przemienia i działa w różnych sferach naszego życia małżeńskiego. Po Eucharystii wypiliśmy kawkę z Ks. Łukaszem, który nas zaprosił na Parafialny piknik organizowany tego dnia. Ksiądz opowiedział nam też smutną prawdę o większości Polaków, którzy przyjeżdżają do USA, która potwierdziła słowa księdza z Chicago. Praca, praca i tylko praca i mało kto szuka czegoś więcej….

Parafia znajdowała się na Brooklynie w dzielnicy ortodoksyjnych Żydów, więc ciekawym doświadczeniem było iść po ulicy, gdzie co druga osoba miała na sobie swój tradycyjny strój.

Z Brooklynu pojechaliśmy do słynnego ZOO w Central Park, gdzie kiedyś gościł lew Alex, lecz z racji ucieczki wraz z przyjaciółmi na Madagaskar nie zastaliśmy ich 😉 Spotkaliśmy w zamian za to knujące tajny plan, z resztą jak zawsze, Pingwiny z Madagaskaru. Spędziliśmy też trochę czasu na placu zabaw.

Przy wyjściu zjedliśmy serialowe lody o które pingwiny walczą w wielu odcinkach. Niestety mimo wielkich nadziei okazały się niczym innym jak zamrożoną wodą z barwnikiem, więc smak był taki jak byśmy lizali kostkę lodu z maszyny do napojów 😦

Następnie udaliśmy się już autem pod słynny most Brooklyński skąd rozciąga się piękna nocna panorama na Manhattan.

Ostatnie miejsca, które zobaczyliśmy tego dnia to Chinatown, które kompletnie jest inne niż te widziane na filmach,

Wall street, które rzeczywiście jest podobne do ściany kamiennej w Zion Park oraz miejsce katastrofy z 11 września 2001 czyli World Trade Center. Obok została postawiona nowa wieża One World Trade. Poruszające jest to, że w miejscu gdzie stały niegdyś dwie wieże są teraz dwa głębokie otwory o wymiarach budynków, które okalają tablice z nazwiskami osób, które zginęły w tym miejscu. Pomodliliśmy się chwilę w tym miejscu za dusze zmarłych tam osób, strażaków, którzy walczyli o ich życie oraz rodziny. Przypomniały nam się od razu obrazy, które widzieliśmy w TV i wyobraziliśmy sobie patrząc w górę, stojąc pośród wieżowców, jak by to było gdyby teraz uderzył samolot w jeden z nich.

Ostatniego dnia pojechaliśmy zobaczyć Statuę Wolności, jednak gdy dotarliśmy do jednego promu okazało się że 30 minut temu odpłynął ostatni natomiast po dojechaniu do miejskiego rozszalała się tak wielka zawierucha i ulewa, że stwierdziliśmy iż odpuścimy chyba sobie a pomnik jak stoi kilkaset lat tak pewnie jeszcze będzie kilkaset lat stał więc jeszcze go zobaczymy 🙂

Wsiedliśmy w samochód i z lekkim smutkiem opuściliśmy miasto, które na swój sposób nas urzekło i jest jak dotąd jedynym amerykańskim do którego chętnie kiedyś wrócimy.

Na pożegnanie nad miastem zobaczyliśmy niezwykle intensywną tęczę, która była dla nas bardzo wymownym znakiem…

Pod wieczór dotarliśmy do miasteczka na przedmieściach Waszyngtonu, które będzie dla nas bazą wypadową do stolicy USA.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s