Ślub 💒 Drive-thru

Kolejnym punktem w naszej podróży było miasto, które powstało z niczego na środku pustyni. Czy domyślacie się o jakie miasto chodzi? Jednak zanim tam dojechaliśmy czekała nas długa i żmudna droga przez pustynię Mohave. Po drodze mijaliśmy ośrodek badawczy NASA oraz setki pól naftowych z charakterystycznymi i znanymi z filmów pompami.

Po drodze też odwiedziliśmy klasyczną amerykańska burgerownię

Miasto w którym spędziliśmy dwie noce z racji tego, że opuszczał nas już Kacper na tym etapie podróży i wracał właśnie stąd do Polski. Jeśli chodzi o nasze uczucia to są bardzo mieszane, bo doświadczyliśmy tu wiele fajnych momentów, ale też widzieliśmy wiele dramatów ludzkich.

Miasto to nazywa się oczywiście Las Vegas. Kiedy wjechaliśmy naszym oczom ukazała się cała paleta barw. Kolorowe neony, światełka, hotele podświetlone, kasyna, miniatury budowli, wszystko to robi niesamowite wrażenie na początku. Szczególnie jak jedzie się główną ulicą Las Vegas boulvard. Przy wjeździe do miasta wita nas znany z wielu filmów znak „Welcome to fabulous Las Vegas” przy, którym trzeba obowiązkowo strzelić sobie fotkę.

Nie trzeba również daleko jechać żeby zobaczyć statuę wolności z Nowego Yorku, wieżę Eiffla z Paryża czy Sfinxa z Egiptu. Jeden Hotel jest większy od drugiego, a wielkość ich jest naprawdę przytłaczająca. Niektóre z nich takie jak MGM oferuje ponad 5000 pokoi dla gości!!! W każdym z nich znajduje się oczywiście kasyno oraz zapraszane są znane osoby świata show biznesu, które przedstawiają jakieś show, zeby tylko przyciągnąć klientów.

Jedyną dobrą rzeczą w tym wszystkim jest to, że są w nich tanie pokoje, gdyż wiedzą że goście zostawią dużo więcej gotówki w kasynie i przyciągają klientów niską ceną. Na nas nie zarobili akurat 😉 , a my skorzystaliśmy gdyż mieliśmy duży pokój w 4 gwiazdkowym hotelu z basenami w cenie taniego motelu w jakiejś małej mieścinie 🙂 Ciekawe tylko było to, że na booking.com hotel ten był polecany dla rodzin z dziećmi, a żeby dotrzeć do pokoju trzeba było się przedrzeć przez całe kasyn pełne pijanych, palących i zdesperowanych osób…

Jest to mniej więcej połowa naszej podróży, więc stwierdziliśmy że jednego dnia zrobimy sobie całkowity relaks i spędziliśmy go w pokoju hotelowym i kilkukrotnej wizycie na basenie. Jula z Kacprem natomiast poszli na zakupy na miasto, pobyć ze sobą trochę razem, gdyż to był ich ostatni wspólny dzień w USA.

Wieczorem pojechaliśmy do miejsca, które jest obowiązkowym elementem w road tripie po USA, czyli kina samochodowego.

Nasze kolejne marzenie się spełniło i obejrzeliśmy film siedząc w samochodzie, zajadając się popcornem i przytulając się do siebie. I to nie byle jaki film, bo „TOPGUN: MAVERICK”. Ci którzy nie widzieli niech koniecznie nadrobią zaległości, gdyż jest to nowy film, który stylem nawiązuje do dobrych, starych, amerykańskich filmów. Ciekawe, że nie ma w nim super efektów specjalnych, komputerowych postaci, kipiących seksem scen, podtekstów gender, itp. Jest za to stare dobre amerykańskie kino akcji. I wiecie co? Film mimo, że wyszedł nie dawno to zarobił już prawie 1,5 mld dolarów. Widać jak ludzi ciągnie normalność, a nie różnego rodzaju wypaczenia, które to coraz bardziej wdzierają się w każdy film.

Po wieczornym seansie zrobiliśmy sobie przejażdżkę po głównej ulicy i okazuje się, że zaraz po kasynach jeśli chodzi o liczebność i atrakcyjność, zajmują kaplice ślubne. Na próżno oczywiście w nich szukać Boga, gdyż jest tam tylko czysta komercja.

Można sobie wziąć ślub w otoczeniu flamingów, w stylu Love Story, Może Ci udzielić ślubu sam Elvis Presley, a jak nie masz czasu to są tak zwane „chapel drive-thru” czyli nawet z samochodu nie wychodzisz i udzielą Ci ślubu. Każda kaplica prześciguje się oczywiście w hasłach marketingowych typu : „najsłynniejsza kaplica”, „tu brał ślub Michael Jordan”. Najsmutniejsze jest to, że jest na tego typu usługi duży popyt!!!

Często do Vegas przyjeżdzają pary, które w przypływie emocji lub alkoholu zawierają ślub w takich kaplicach. Czy ślub jest tylko sformalizowaniem związku czy też biblijną wąską bramą otwierająca nas na nową rzeczywistość? Sakrament malzenstwa raz na zawsze łączy dwoje ludzi i stają się jednością. To przecież przed ołtarzem przysięgam sobie miłość, wierność i uczciwość. Jak bardzo tego doświadczyliśmy szczególnie w ostatnich latach! A jak to się ma do tego co oferuje Las Vegas? Nijak…bo głównym hasłem: „co wydarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas” nakręca się jeszcze bardziej ludzi by dopuszczali się rzeczy, które napewno nie spodobały by sie naszemu współmałżonkowi !!!

Po powrocie do hotelu zostawiliśmy dzieci i udaliśmy się na małżeński spacer po mieście popatrzyć na słynne fontanny przed hotelem Bellagio, który to był miejscem akcji innego dobrego filmu pt. „Ocean’s Eleven”.

Przechadzce całą drogę towarzyszył zapach gandzi, gdyż tu każdy pali, a kioski ze skrętami są wszędzie. Po drodze mieliśmy okazję przyjrzeć się temu miastu z bliska. Na ulicy generalnie tyle się dzieje, że człowiek nie może zebrać myśli. Wszystko gra, świeci się, mruga, ludzie Cię zachęcają do różnych rzeczy, samochody trąbią…istny meksyk.

Tu widać jeszcze większy kontrast, gdyż pod kipiącymi złotem i przepychem hotelami, chodzi masa osób bezdomnych. A na drzwiach kasyna wiszą takie informacje, bo poza nimi to wszystko to normalka…

Kiedy doszliśmy na miejsce około północy okazało się, że o 23.00 wyłączają fontanny więc z pokazu nici 😦 Wiec chociaż selfi sobie zrobiliśmy w tym miejscu.

W mieście znajduje się wiele atrakcji, jak np. przejazd na tyrolce między wierzowcami jak w filmie „Niezgodna” czy skok na bungi z hotelu. Nie korzystaliśmy jednak z nich gdyż za każda trzeba słono zapłacić.

Wracając postanowiliśmy, że nie może być, że będąc w Vegas nie zagramy w kasynie, ale trwało to niezmiernie krótko, gdyż okazało się, że za 1 dolara można zakręcić raz automatem do gry, a że nic nie wygraliśmy to poszliśmy do pokoju śmiejąc się , że zaszaleliśmy tej nocy w kasynie :-)))

Kolejnego dnia pojechaliśmy zobaczyć słynną tamę Hovera.

Robi wrażenie zarówno sama tama jak i brak wody w zbiorniki, gdyż to co widzicie białego na skałach to poziom wody który niegdyś tu był. Długo nie dało się zwiedzać tego miejsca, gdyż temperatura wynosiła tam 46,7 stopni C, a wszędzie były ostrzeżenia przed przegrzaniem oraz informacja o tym jak wielu pracowników przy tamie zginęło z powodu upałów.

Przy tamie spotkaliśmy taki śmieszny motoro-auto 🙂

Następnie zrobiliśmy wyprawkę dla Kacpra, zostawiliśmy go na lotnisku, gdzie pożegnaliśmy się na kilka tygodni, dzieciaki się wyprzytulały, popłakały i z bólem serca już w czwórkę ruszyliśmy w dalsza podróż…następny przystanek Park Narodowy Zion.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s