Dwa dni temu zapomniałem opisać jednego dość szokujacego dla nas wszystkich zdarzenia. Tankowaliśmy auto na przedmieściach Oklahomy. Na drodze prowadzącej ze stacji benzynowej na autostradę zobaczyłem karetkę wraz ze strażą pożarna stojące na sygnale. Pomyślałem sobie, ze pewnie zdarzył sie jakiś wypadek, jednak kiedy zbliżyliśmy się do tego miejsca zobaczyliśmy oddalone o jakieś 50 metrów 3 radiowozy ustawione w kordon jako barykada, a za nimi pochowanych kilkunastu policjantów z karabinami mierzącymi w stronę pobliskiego domu. Kurza stopa za kilka sekund będzie strzelanina a my właśnie przejeżdżaliśmy obok. Dzięki Bogu zanim wszystko się zaczęło oddaliliśmy sie na bezpieczna odległość, jednak ktoś przejeżdżający kilka minut pózniej mógł miec mniej szczęścia. Ksiądz w Chicago opowiadał nam jak niedawno na autostradzie zginęło w krótkim odstępie czasu kilka osób postrzelonych rykoszetem przejeżdżając w okolicach strzelanin. Niestety to co widać na amerykańskich filmach jeśli chodzi o przestępczość i strzelaniny to prawda.

Wróćmy jednak do przyjemniejszych spraw… Jak wczoraj pisałem, dzień zaczął się dla nas o 3.00. Niestety z powodu bardzo intensywnych opadów, zapowiadanych przez 2 kolejne dni w tym rejonie, postanowiliśmy przetransportować się daleko na południowy zachód do Amarillo w Teksasie, a jeśli się uda to do Roswell w Nowym Meksyku ponieważ koniecznie chcieliśmy nawiązać bliskie spotkanie trzeciego stopnia 😉 Mimo bardzo dużej odległości do pokonania trasa minęła w miarę szybko, gdyż po drodze mieliśmy kilka przystanków i atrakcji, lecz raczej podziwianych przez okno z powodu rzęsistego deszczu padającego non-stop.
Po drodze chwilę się zdrzemneliśmy w aucie ogarnęliśmy trochę i poszliśmy na Eucharystię, tym razem do meksykańskiej Parafii 🙂 Jak zawsze była serdeczna atmosfera, a po Mszy wiele osób łącznie z Księdzem podchodziło do nas żeby chwilę porozmawiać.


Następnie zjedliśmy śniadanko pod wiatą w parku i wyruszyliśmy dalej. Po drodze mijaliśmy wiele ciekawych moteli, neonów i bilbordów pamiętających lata świetności drogi 66.






Ciekawym odkryciem na naszej trasie było XIX wieczne więzienie jednoosobowe, w środku którego były oryginalne zdjęcia osób tam przebywających i niekiedy czekających na wyrok śmierci.





Główną atrakcją była restauracja Big Texan, gdzie po raz pierwszy w życiu zjedliśmy steki- były przepyszne! Czemu jest tak znana ta restauracja? Bo można tu zjeść steka za darmo i jeszcze dostać nagrodę…JAK??? wystarczy w ciagu jednej godziny zjeść 2 kilogramowy kawał mięcha 😉 Podczas naszego pobytu było 3 takich śmiałków. Dwoje odpadli po 40 min, a trzeci nie wiemy jak skończył 🙂
















Następnie udaliśmy się do oddalonego o kilka mil rancza cadillaców. To jedna z największych ściem i sztucznie wymyślonych atrakcji na drodze 66. Do tego po ulewach było takie błoto, ze buty czyściliśmy dłużej niż je oglądaliśmy 😦





Na noc dotarliśmy do Roswell gdzie spędziliśmy cały następny dzień szwendając się po miejscach i muzeach związanych z rzekomą katastrofa UFO w 1947 roku. Ludzie naprawdę poświęcają całe życie na zbieranie informacji na ten temat. Nawet organizowane są sympozja i prelekcje.

Oczywiście obowiązkowo każdy sklep musi mieć swojego kosmitę. Nawet latarnie sa w kształcie głowy małego szarego :-))))




Najciekawiej było w muzeum kosmitów, tam odkryliśmy całą prawdę i…..








…nawiązaliśmy kontakt…













Noc spędziliśmy w pięknym parku stanowym, ale o tym już jutro…

PS. Niesamowite jest, że w większości amerykańskich hoteli znajdziesz w szufladzie lub na szafce nocnej Biblię. A jak często my zaglądamy do niej i karmimy sie najbardziej wartościowym Słowem… a jeszcze idąc dalej jak często postępujemy tak jak uczniowie Jezusa idąc w Jego ślady?

Przebywanie w takim jednoosobowym wiezieniu to jak kara sama w sobie!
PolubieniePolubienie