

Kolejnym miasteczkiem na naszej drodze była Atlanta. Doświadczyliśmy tutaj czegoś czego nigdy nie miałem okazji wcześniej przeżyć. Poszliśmy na babeczki „muffinki” do kultowej kawiarni „Palm coffee” i po chwili weszły dwie starsze Panie gdzie jedna z nich przyglądając się nam zapytała ile wynosi nasz rachunek , bo chciałby go nam opłacić. O co kaman? – pomyślałem, a ona dodała, że jesteśmy gośćmi w jej mieście i chce byśmy czuli się obdarowani! Chwilę porozmawialiśmy o tym co robimy i dokąd zmierzamy. Usłyszeliśmy jej historię życia gdzie niespełna trzy miesiące temu ogromny grad wielkości piłek golfowych zniszczył jej dach a dzisiaj dostała odszkodowanie na jego naprawę. Kobieta czuła się bardzo szczęśliwa.


Przyszła mi refleksja ile razy zdarza mi się obdarować drugą osobę tak po prostu? Nie mówię tu tylko o pieniądzach czy rzeczach materialnych, ale o obdarowywaniu dobrem. Jak często mówię swojej żonie dobre i wspierające słowa? Jak często zabieram ją na randkę i kupuję jej kwiaty by czuła się obdarowana? Jak to jest w naszych małżeństwach? Jak często żony pomagają mężom w realizacji ich marzeń? Jak często dajemy swój wolny czas dzieciom? Jak często pomagamy na ulicy obcemu tracąc samemu? Jak często obdarowujemy ludzi swoim wolnym czasem, bo w dzisiejszym świecie to jest najbardziej wartościowy towar! Ile to dzieci i młodzieży oddałoby te wszystkie iphone’y, quady, laptopy za chociażby jeden weekend z rodzicami…


Przed wyjazdem nasłuchaliśmy się rad jak to należy uważać i z nikim nie rozmawiać, a najlepiej na nikogo nie patrzeć, bo pełno wariatów i nieprzyjaznych osób. Póki co przekonujemy się, że żadne z tych rzeczy się nie sprawdzają. Trafiamy na samych przemiłych i przesympatycznych ludzi, którzy nie tylko dzielą się bezinteresownie swoją pomocą to jeszcze są radośni i uśmiechnięci.





Podróżując po Ameryce muszę przyznać, że przejawia się w mieszkańcach mania posiadania wielkich rzeczy. Od największego samochodu, czy ogromnej przyczepy campingowej, poprzez jeszcze większe słoiki z dżemem czy masłem orzechowym do wielkich figur stojących przy drogach znanych i mniej znanych osób. Zawsze największe na świecie. Poniżej zdjęcie wozu drewnianego z użytą największą płachtą materiałową na świecie. 😉

Następni udaliśmy się do miasta Abrahama Lincolna, wielkiego człowieka, uważanego przez amerykanów za najlepszego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zniósł on niewolnictwo w USA i zmienił konstytucję. Dzięki niemu Stany Zjednoczone znowu stały się zjednoczone a każdy człowiek niezależnie od rasy stał się sobie równy. Odwiedziliśmy jego grób oraz dom, w którym mieszkał do czasu kiedy został prezydentem. Część miasta Springfield zostało zachowane w oryginale z 1860 roku tworząc niesamowitą atmosferę. Tutaj czas zatrzymał się w miejscu.





Przechadzaliśmy się ulicami Springfield. Może kojarzysz je z serialem Simpsonowie? Niestety to nie to miasto. 😉 Nie spotkaliśmy Homera 😦


Następnie podjechaliśmy na obiad na najlepsze COZY DOG, kultowej restauracji drogi Route 66, założonej kilkadziesiąt lat temu. Wnętrze nic się nie zmieniło od tamtego czasu….





Po drodze w mieście spotkaliśmy też ukrywającego się Bumblebee z Transformersów 😉

Swietna sprawa z tym placeniem rachunkow przejezdnych 🙂 Na pewno zrobilo sie Wam bardzo milo.
,,Ile to dzieci i młodzieży oddałoby te wszystkie iphone’y, quady, laptopy za chociażby jeden weekend z rodzicami…” – dziekuje za to zdanie. Uswiadomilo mi, ze to nie moja wina, ze syn nie chce z nami spedzac czasu, ze jest wiecznie niezadowolony i naburmuszony. Nawet wyscigi konne, pokaz samolotow czy piknik nad morzem nie byly go w stanie zadowolic kilka dni temu. Wiec to nie po mojejj stronie lezy wina. Ja robie co moge.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
dziękuję, za obudzenie we mnie wspomnień…
PolubieniePolubienie