W domu Karoliny i Michała.

Po śniadaniu, zbierając nasze rzeczy i pakując się w dalszą drogę, usłyszałam od Karoliny, że stan Minnesota jest uważany za miejsce gdzie żyją najmilsi ludzie w Stanach Zjednoczonych. W ciagu tak krótkiego czasu przebywania w Rochester, przez niepełne trzy dni, zdążyłam przekonać się, że tak właśnie jest. Podobno mieszkańcy nie umieją powiedzieć nic krzywdzącego drugiej osobie. Nawet, jeśli danie przygotowane specjalnie dla gościa, nie smakuje mu, to na zadane pytanie „I jak?”, nie chcąc okłamać domownika odpowie „It’s different”, zachowując w ten sposób dobre zdanie o obdarowującym. Natomiast robiąc zakupy w supermarkecie, byłam świadkiem kłótni małżeńskiej, gdzie starsza kobieta zwróciła uwagę swojemu mężowi wybierającemu towary z półki, mówiąc „Jesteś niedelikatny wobec mnie.” On zaskoczony pyta „Do I?” Żona, niczym dystyngowana dama, z podniesioną głowa odpowiada „Oh ,yes! You DO!” z mocnym akcentem na „DO” odchodząc szarmancko zostawia męża z wózkiem, który przechodząc obok mnie uśmiecha się porozumiewawczo dając do zrozumienia, że ta gra małżeńska mu się podoba. Zwyczajem rodzin stanu Minnesota przy rozstaniu z gośćmi jest pakowanie torby z jedzeniem i wypełnianie jej swoimi zapasami ze spiżarki. Wypychają ją po brzegi piciem i kanapkami, a potem biegną za samochodem odjeżdżających gości machając im na pożegnanie. I tego również doświadczyliśmy dzisiaj rano ruszając w dalszą drogę po Stanach. Ludzie z Minnesoty są wyjątkowi…